Lusia z wypadku
Pamiętacie małą Lusię z wypadku?
Mała Lusia, zwykły Burek jakich tysiące. Ale miała dom i liczną rodzinę, której pilnowała. Kochała ją całym swoim serduszkiem i po swojemu się o nich troszczyła. Codziennie rano witała ich uśmiechniętą mordką i wesoło merdającym ogonkiem. Dla nich żyła. Byli całym jej światem. Byli...
Bo jak to bywa, bezwarunkowa miłość zwierzaka nie zawsze jest odwzajemniona, a psie zasługi, nawet największe, szybko tracą na wartości w zderzeniu z pieniędzmi i rzeczywistością. Lusia najpierw zderzyła się z samochodem, a chwilę później z brakiem troski. Zwlekano z wizytą u weterynarza, bo przecież pies się sam powinien "wylizać". Lusia jednak się nie "wylizała", czas leciał, pies cierpiał i dalej nie mógł chodzić.
W końcu właściciel zaniósł małą psinę do weterynarza.
Właściciel nie chciał, może nie mógł, leczyć. Zrzekł się małej suczki i opuścił klinikę, a lekarze nie mając możliwości przeprowadzenia operacji, zwrócili się do nas o pomoc.
Przypadek Lusi okazał się bardzo skomplikowany, a leczenie długotrwałe - całość jej perypetii znajdziecie pod linkiem - https://www.psiaplaneta.pl/psy/lusia_3/
Obecnie Lusi mijają kolejne miesiące w kochającym domu adopcyjnym. Letnie miesiące spędza aktywnie - na zabawach z przyjaciółmi i na polowaniach na badyle.
Chciałbyś pomóc psiakom w potrzebie? Zostań DOMEM TYMCZASOWYM!